The Pirates

Forum Sojuszu The Pirates


#1 22-09-2009 01:39:34

Rauen_Rade

Młodzieniec

Skąd: ?
Zarejestrowany: 21-09-2009
Posty: 10
Punktów :   
WWW

Zabawne fragmenty mojej książki

Parę przykładów tak na zachętę

*
(o co chodzi z całą tą nieświadomością/aktywna odmiana czarnej materii stanowiącej prawdopodobnie 90% masy kosmosu)
-To tak jak z poczuciem humoru Rauena (dla nie wprowadzonych w fabułę - najwredniejsza postać w książce) - wielu ludzi się z nim zetknęło i przekonało się, że coś takiego naprawdę istnieje, ale nikt nie przeżył wystarczająco długo aby móc komuś o tym opowiedzieć.
*
(rozmowa Destirii [główna protagonistka] z Baronem Hadadrianem)
-Nie trzeba przechodzić jakiegoś szkolenia żeby zostać iliańskim aronautą/komandosem?
-Nie jest to konieczne ale na pewno bardzo pomaga. To co naprawdę jest potrzebne to ogólna ciekawość świata, otwarty umysł, zdolność adaptacji, wrodzona bystrość, łatwość kontaktów z ludźmi (zwłaszcza takimi którzy właśnie usiłują cię zabić), rozległe zainteresowania, niechęć do uporządkowanego trybu życia, duża odporność na stres, ołowiane kule, eksplozje, trucizny,...
-To wszystko?
-To i jeszcze spore szczęście na początek powinny ci wystarczyć. Średnia długość aktywnego życia w naszym zawodzie wynosi 2 lata.
-Mówiłeś, że jesteś nim od 30 lat.
-Tak, ale z tego 28 bezpiecznie w centrali.
*
(Rozmowa Barona z Gregiem/oficerem medycznym)
-To naprawdę był zły pomysł na zrywanie z nałogiem.
-Dlaczego? Przecież alkoholizm to kiepski sprzymierzeniec w ratowaniu świata.
-Może i tak ale,... usiadłem sobie rano spokojnie w fotelu i popijając swoją oranżadkę z magnezem naszły mnie mroczne myśli, które zazwyczaj zwalczałem wodą ognistą. Tym razem nie martwiłem się jednak obcymi którzy chcą naszej śmierci. Nie myślałem też ani nad Iliańkim premierem, który najpierw chce nas przesłuchać a potem powiesić, ani też nie chodziło o całą flotę sojuszu, która stara się nas wytropić, nie wspominając o tym fanatycznym psychopacie, Vernie, który już jest na naszym tropie.
(...)
-No więc? Nad czym tak myślałeś?
-Siedziałem tylko i zastanawiałem się czy ten szajs można przedawkować - Baron podniósł szklankę wypełnioną oranżadką magnezową i jednym haustem pochłonął jej zawartość.
(...)
-Skąd ta myśl?
-Bo ta wiewiórka gadała tym razem całkiem do rzeczy.
*
(…)
Baron do Dis, rozmowa o Rauenie (hybryda ludzkiego i obcego DNA, jedna z ważniejszych postaci obdarzona potężną siłą i wrednym charakterem)
-Jest pewne stare słowo na ich określenie - Dagra. Tak,... podczas swych podróży zetknąłem się z trzema rodzajami bestii. Daimoniony (wewnętrzne bestie), potwory (ludzkie bestie), i te prawdziwe na żywca wyjęte z koszmarów,... jak im tam był,... ech, po prostu Bestie.
(...)
-Te pierwsze siedzą w każdym nas i z nimi każdy z osobna sam musi nauczyć się walczyć i żyć. Czasem one wygrywają i tak rodzą się te drugie – ludzkie bestie. W ich przypadku jest kwestią sumienia, czy chcesz się nimi stać czy z nimi zadawać. Osobiście nimi pogardzam, bo w większości kieruje nimi strach i najniższe instynkty. (...) Wreszcie dochodzimy do trzeciej kategorii. Ci, którzy bestią się rodzą. Nigdy nie odczuwali tego, co my ani strachu (…), prawdziwie wolni, nieskrępowani żadnym kodeksem czy ludzkim prawem. Od nich należy trzymać się daleka. Nie znam ich wiele, ale każdemu z osobna zazdroszczę.
-Słucham?
Baron rozmarzył się.
-Są prawdziwie wolni, i nie myślę tu o ludzkich kategoriach wolności. Są dzicy. Nie potrzebują niczego ani nikogo. Nie mają słabości. Nie znają miłości. Piękne nie?
-Ma pan dziwne poczucie piękna.
-Dla mnie to komplement. Choć możliwe, że to wszystko nie tak. Choć może wręcz przeciwnie. Już sam nie wiem, ten wywar naprawdę źle działa na myślenie. W każdym razie jegomość, którego poszukuję {(Rauen)} należy do tej trzeciej grupy. Narodził się bestią i bestią pozostanie aż nadejdzie koniec. Jego, bądź tego świata, bo nie zdziwiłbym się gdyby i to przeżył. Bezspornie w tej grupie należy też do najgorszej możliwej kategorii, jaka się tylko w niej może trafić.
-To znaczy?
-Narcyz rzeźnik.
(…)
*
Słońce było już wysoko nad horyzontem kiedy prom zszedł na niską orbitę wokół Diogenidasa.
Baron rozmawiał o czymś z Meydayem. Ludzie sprawdzali sprzęt, a Dis nie mając nic ciekawszego do roboty, siedziała spokojnie czekając na rozwój wydarzeń.
Zdrowy sen ukoił jej skołatane nerwy. Na myśl, że za niedługo stanie na obcym świecie, smutek gdzieś prysnął. Nie zniknął, lecz ucichł. Czuła podekscytowanie. Przyjrzała się swojemu nowej kreacji.
Gdy Baron postanowił, że pójdzie z nimi, pewnie się nie spodziewał ilu komplikacji to przysporzy. Przedsmakiem tego był moment kiedy okazało się że nie ma dla niej odpowiedniego skafandra. Główny technik wraz z inżynierem na szybko byli zmuszeni coś zaimprowizować. Musiała przyznać że spisali się całkiem nieźle. Na przyjęcie by w tym nie poszła ale użyteczności temu nie brakowało. W zasadzie nie dało się poznać, że nie był zrobiony przez fachowców. Nie różnił się wyglądem od skafandrów pozostałych. Standardowy zestaw zapewniający ochronę przed czynnikami atmosferycznymi, kłami dzikich bestii czy kulą małego kalibru.
(...)
Nagle jej rozmyślania przerwał Greg, który niespodziewanie zagadnął ją zza pleców.
- Na pewno chcesz iść?
Odwróciła się. Obok niej stał Greg. Dis nieśmiało pokiwała głową. Nie czuła się jeszcze pewnie w tym towarzystwie.
-W sumie to i tak od szefa zależało. Tylko pytam czy wiesz co nieco o tym miejscu, bo o misjach specjalnych pewnie nic.
-Chodziłam do szkoły.
Greg chrząknął.
-W to nie wątpię. No to przyjdzie ci porównać teorię i praktykę.
- System Miranda o pojedynczej gwieździe klasy słonecznej posiada siedem planet w tym pięć o stałym podłożu i dwa gazowe giganty. Te planety to kolejno Syre, Maduk, Diogenidas, Sabre, Iris, Hadlityka i Serafi. Tylko dwie z nich mają atmosfery tlenowe zdolne podtrzymać życie, Diogenidas jednak jest zbyt wielki i siła grawitacji ściąga bliżej gruntu cząsteczki wodoru sprawiając, że nie jest ona toksyczna dla ludzi… mówić dalej?
- Obejdzie się. Wystarczy mi świadomość że zdajesz sobie sprawę, że wizyta tam jest dosyć niebezpieczna dla nas weteranów, a dla ciebie może okazać się samobójcza.
O co mu chodzi? Przecież tam nie ma nic żywego oprócz roślin no i strażników więziennych ale to już nie jej problem. Nie ważne. Lepiej się nie kłócić.
-Wiem doskonale. 
(...)
-Większość rzeczy które uczą w szkole to bzdura. Sam nigdy do żadnej nie chodziłem.
-Myślałam, że jesteś lekarzem.
-A co jedno z drugim ma wspólnego? Nie trzeba mieć dyplomu żeby umieć załatać dziurę czy uciąć kończynę.
(...)
-Co to właściwie jest.
-„Brono-nanidowy biokombinezon bojowy klasy Su", co, przekładając na język ludzki, oznacza "nano-kombinezon modyfikujący działanie mięśni".
-I co dokładnie robi ten nano- coś tam.
-Już wyjaśniam. Nie tylko służy jako zbroja, ochrona przed światem zewnętrznym, ale i zwiększa naszą siłę fizyczną, do tego daje nam kamuflaż, oraz zwiększa prędkość poruszania się po polu walki. Nie zamieni cię to w niezwyciężonego herosa, wciąż można będzie cię zabić tak jak każdego innego człowieka, tyle że „ci drudzy” będą musieli się nieco bardziej starać. Jest też kilka innych haczyków, jeżeli włączymy tryb "prędkości", to równocześnie zmaleje twoja siła fizyczna, a pancerz stanie się słabszy. Kombinezon oczywiście będzie musiał regenerować swoją energię, gdyż jego moc nie jest niewyczerpalna – więc musisz rozważnie dysponować jej zasobami, inaczej może się to zakończyć dla ciebie nagłym zgonem. Oprócz "stylowych gaci" dostaniesz jeszcze parę przydatnych gadżetów.
Sięgnął do szafy i wyjął hełm. (...)
- To konieczne?
- Raczej tak. Choć żeby oddychać w tutejszej atmosferze wystarczy zwykły filtr, i tak trochę czasu zajęło by nam przystosowanie się. Za wilgotno i za gorąco. Nie wspominając o problemach z odpornością. Nie chciałabyś złapać tutejszego bakcyla, są wielkie jak karaluchy. Chełm daje ci skuteczną izolację od zaduchy no i ma matrycę na której możesz wyświetlić sobie np. mapę. (...)Oprócz tego wszystkiego ma jeszcze jeden ważny plus.(…) Nigdy nie wiadomo kiedy jakiś tubylec zachce ci zrobić lobotomie patykiem.
(Baron)
– Weź przestań ją straszyć. To nie strefa wojny tylko zwykła szkolna wycieczka. Nie wydaje mi się żebyśmy w ogóle musieli broń odbezpieczać podczas jej trwania.
(…)
<Dis>
-Z jakiej wysokości będziemy skakać.
-ok. 100 km. (dla niego normalka dla niej nie specjalnie)
-Trochę wysoko.
-A tam – niezapomniane przeżycie. Po za tym nic ci nie grozi. Jesteś ubrana w maksymalnie mocny i szczelny kombinezon ciśnieniowy.
(...)
-Czego mogę się spodziewać?
-Na początku nie poczujesz że lecisz bo w jonosferze gdzie panuje 90 stopniowy mróz nie ma oporu powietrza. 33 km nad ziemią osiągniesz prędkość 4000km/h. Problemem może być jeżeli wpadniesz w korkociąg. Wtedy zginiesz. Ale silniki stabilizujące powinny temu zapobiec. W chwili zderzenia się z atmosferą kombinezon rozgrzeje się do 240 stopni. Ale spoko. Materiał skafandra jest bardzo odporny na temperatury, ścieranie i rozrywanie, o kulach nie wspominając. Dodatkowo twoje ciało jest izolowane od płomieni wydajnym układem chłodzenia. 10 km nad powierzchnią prędkość opadania zmniejszy się do 200 km. Otworzy się też spadochron pozwalający na bezpieczne lądowanie. Cały lot będzie trwał zaledwie 10 min.
-Pięknie. A nie możemy po prostu wylądować?
-Teoretycznie tak. Ale w ten sposób jest zabawniej i w pewien absurdalny sposób bezpieczniej.
-Bezpieczniej?
-Nie dla nas - wahadłowiec można szybciej wykryć i zestrzelić, a szef łatwiej przełknie stratę kilku ludzi niż kosmolotu za osiemdziesiąt trzy miliony.
-Przestaje mnie dziwić fakt że w ciągu dwóch lat stracił 43 osoby załogi.
-Z czego 90% w jeden dzień
(…)
(Dis już na progu postanowiła zadać Maydayowi ostatnie pytanie (na Wahadłowcu kiedy mieli skakać na Diogenidasa [spadochron ma się otworzyć automatycznie):
- A co zrobić, jeśli się spadochron sam, automatycznie nie otworzy?
- Pociągniesz za tę rączkę!
- A jeśli i to zawiedzie?
- To wrócisz na wahadłowiec, by wymienić spadochron... - odpowiedział z przekąsem Mayday.
(…)
(Dis kiedy skakała ze spadochronem ze 100 km, starała sobie przypomnieć podstawowe wiadomości z fizyki.)
-Zaraz,… jak to było? Przy uderzeniu z prędkością 50 km/h, przeciążenie jakiemu ulega ciało wynosi jakieś 10g, czyli tak jak bym ważyła ok. 550 kg. Moja wątroba normalnie waży 2 kg co daje 20 kg – taki worek z cementem. Teraz lecę z prędkością 4000 km/h co w przeliczeniu daje… boleśnie wysoką liczbę.
*
(Lu do Maydaya o uwolnieniu z więzienia Rauena - powszechnie znanego jako 'ten rzeźnik i psychopata'):
-Możesz mi przypomnieć dlaczego to robimy?
(...)
-Słyszałeś szefa. Musimy dopaść jednego drania, a że sami nie damy mu rady wypuścimy innego, większego drania, który najpewniej najpierw nas wszystkich pozabija, potem puści z dymem tą planetę a kiedy tutaj nie zostanie kamień na kamieniu to ruszy w kosmos gdzie będzie roznosił w pył wszystko co stanie mu na drodze. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że tego kolesia co go chcemy dopaść, też załatwi, chociażby przez przypadek.
-Acha,... Czy tylko mi ten plan wydaje się być mocno niedopracowany.
-Plan jest dobry. Tylko moim zdaniem trochę za bardzo polegamy na dobrej woli naszego przyjaciela.
-Nie ma na świecie nic trwalszego od miłości i nienawiści – Baron postanowił włączyć się do rozmowy – a oba te uczucia łączą naszego przyjaciela (Mat i cała załoga Fanga nazywała Rauena przyjacielem bo nikt nie zniósłby myśli że jest ich wrogiem), z naszym celem. Wystarczy mu tylko o tym przypomnieć.
-Oba? Nie bardzo rozumiem, ale…
-Chce tylko powiedzieć, że obaj kochali tą samą kobietę a nienawidzili siebie nawzajem – powiedział Baron przeklinając w duchu niedomyślność Cozzego.
*
O Malzeku (głównym antagoniście/tym złym )
-Czy on naprawdę w to wierzy? Czy myśli że kiedy już uwolni Bestię ta z wdzięczności spełni jego trzy życzenia?
-W każdej bajce musi się znaleźć choć jeden taki idiota.
**
(o Vernie - drugim antagoniście)
Co czytał w raportach? A tak. Napisali że jest on pełen ogromnej energii, wnikliwości, geniuszu i zrozumienia. Ale Steddart znał Verna i do tych wzniosłych określeń dopisałby też miano „rzeźnika”. Po za tym mu nie ufał.
Zresztą,… po co się nad tym zastanawiać. Rozkaz to rozkaz. Vern na pewno mu podoła ale jak to zrobi to już jego sprawa.
(...)
Vern uśmiechnął się fałszywie dziękując za nieszczere słowa admirała i wyszedł. Steddart odczekał chwilę aż drań się oddalił i wezwał adiutanta.
-Przygotujcie statek.
-Wizyta dyplomatyczna, sir?
-Podróż służbowa.
-Rozumiem sir. Każe go uzbroić.
**
(Dis do Maydaya - jednego z komandosów)
-Jesteś zdenerwowany? – Było to półpytanie, półwyzwanie.
-Założysz się że jestem zdenerwowany? – syknął w odpowiedzi Mayday. - Jestem zdenerwowany i przestraszony, do diabła! Wolałbym być na randce z czarną wdową. Odsiadywać wyrok w przystani rzeźników, gdziekolwiek, zamiast przedzierać się przez te cholerne moczary.
(…)
Trzymał się nisko, głęboko ukryty w poszyciu, skutecznie wtapiając się w cień. Gdy Dis ruszyła naprzód, czuła, że postępuje za nią.
(…)
Gdzieś za nim dało się słyszeć dźwięk łamanych gałązek. Lu bez zastanowienia strzelił. Zza drzewa wychylił się wystraszony Cozzy. Lu opuścił broń i z luzackim spokojem powiedział
-Kocie ruchy stary. Kocie ruchy.
Cozzy skinął głową i zniknął z powrotem za drzewem.
(…)
-Na tej planecie żyje bardzo mało niebezpiecznych zwierząt… Większość z nich została wybita przez żarłoczne rośliny.
-Co?
**
Zaraz za linią drzew prawdopodobnie zaczynało się jezioro. Prawdopodobnie ponieważ gęsta mgła sprawiała, że wszystko wyglądało jak gdyby ktoś wymazał wodę, zgumował horyzont (…). Przed nimi rozciągała się biała plama nicości.
-Jezioro? Skąd się ono tu wzięło? Na skanie go tutaj nie było.
(…)
-Może faktycznie nic nie ma za linią drzew i kiedy przekroczymy tą granicę trafimy do innego świata.
-Nic z tych rzeczy Dorotko. Najprawdopodobniej jesteśmy na litej skale. Deszcze, które cały dzień zatruwają nam życie musiały (…) rzeki wylały. To rozlewisko. Najpewniej nigdzie nie przekracza metra głębokości.
-Czy ja wiem. Wydaje mi się, że komputer nie wspominał nic o skalistym podłożu.
(…)
-Nie mniej i tak tam nie wejdę.
-Prawda. Głupia sytuacja – na wodę nie byliśmy przygotowani.
Dis – Zdarza się. Nie widzę w tym nic zabawnego.
-Jesteśmy Ilianami – woda to nasz dom.
- Który tak kochamy, że przy pierwszej okazji stamtąd uciekamy by resztę życia spędzić z dala od niego. - dokończył Mayday.
**
Baron do Dis: Nie martw się wszystko będzie dobrze,… ewentualnie zawsze można wypić butelkę wódki albo podciąć sobie żyły.
*
Mayday: Nie potrzebujemy go [Rauena], sami potrafimy ciecia zmusić do współpracy.
-Gdy ostatni raz widziałem Forneusa miał cztery metry wzrostu i potrafił z łatwością rzucić ciężarówką.
May po chwili namysłu dodał.
-Pójdę po wesołka (tak nazywają Rauena)
*
-Kiedyś pewien wojak powiedział, że z oddziału Wega nigdy się tak naprawdę nie odchodzi. Musiało to mieć jakiś głębszy, filozoficzny wymiar, bo od kilku lat nie ma o facecie wieści.
*
Czasami Dis wydawało się że Baron dobierał członków załogi na spotkaniach AA.
**
- Rauen ma mnóstwo różnych zalet - powiedział Vern - natomiast nie można powiedzieć, aby miał coś w rodzaju poczucia humoru.
*
-Skoro Rauen wie, że my wiemy, że zawsze wybiera trudniejszą ścieżkę to nie pójdzie prostszą spodziewając się zasadzki?
-Gubisz cały sens mojej wypowiedzi. Pomyśl. Jeżeli podejrzewa zasadzkę na trudniejszej ścieżce to tym bardziej będzie chciał nią iść.
*
-Ten człowiek wygląda jakby miał zaraz kogoś zabić.
-Widzisz teraz dlaczego mam na niego alergię.
*
Dis do Maydaya, kiedy wahają się z dokowaniem.
-Czemu to tak długo trwa?
Odpowiedział Lu:
-Czysta ostrożność. Motto naszej obrony powietrznej to: 'najpierw zestrzel - potem patrz czyj to kosmolot'.
*
-Rozdzielili się. Za kim teraz biegniemy?
-Żartujesz? – May ledwo łapał oddech. – Myślę, że nieśmiertelnych mądrze będzie zostawić wesołkowi. Przecież właśnie po to go ze sobą zabieraliśmy. Nie zamierzam znowu stawać do walki z siwymi. Zwłaszcza z Hansem. Do wniosku, że Hans mnie przeraża doszedłem w momencie gdy wypaliłem mu kiedyś w plecy z dubeltówki i jedyną jego reakcją było „Hej! Słyszeliście to?”.
*
Uwagę Dis zwrócił jakiś migający wskaźnik alarmowy.
-Czy to ważne?
-To zależy.
-Od czego?
-Czy dajmy na to potrafisz przeżyć bez tlenu.
*
Lu do załogi Wahadłowca kiedy niwelatory się przegrzały.
-Teraz może nami trochę zatrząść. Trzymajcie się. Lądowanie może być ostre.
-Rozbijanie się może być ostre, nie lądowanie.
-Więc nazwijmy to ugodowo, lądowaniem awaryjnym.
*
-Di zaczekaj! Dokąd idziemy?
-Nie wiem ale jest tu sporo ludzi. Dzieje się coś ciekawego.
-Znając miejscowych to pewnie egzekucja.
-Taa... może znajdziemy resztę - Dis przeszły ciarki na samą myśl.
*
-To zły pomysł. Nie mamy pojęcia z czym mamy do czynienia po za tym że jest wielkie, złowieszcze i ma wobec nas niejasne zamiary.
*
-Jest groźny?
-A tam. Spokojny jak kotek.
-Naprawdę?
-Jeżeli brać pod uwagę tygrysa szablo zębnego.

cytaty pochodzą z wersji alpha książki "Inna Droga"

Ostatnio edytowany przez Rauen_Rade (22-09-2009 10:45:00)


"Ten, który staje się bestią zrzuca z siebie ciężar człowieczeństwa..."

Offline

 

#2 22-09-2009 17:56:53

Lord Lucru

Administrator

Zarejestrowany: 23-08-2009
Posty: 29
Punktów :   

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

Sam to napisałeś? Jeżeli tak, to bardzo fajna książka, masz talent

Offline

 

#3 22-09-2009 20:37:00

Capobastone

Nowicjusz

Zarejestrowany: 22-09-2009
Posty: 2
Punktów :   

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

Planujesz wydać tę książkę czy piszesz tylko dla Hobby. Chętnie bym ją przeczytał. Daj znać czy to możliwe.

Offline

 

#4 22-09-2009 20:49:15

Rauen_Rade

Młodzieniec

Skąd: ?
Zarejestrowany: 21-09-2009
Posty: 10
Punktów :   
WWW

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

To tylko mały wycinek szkicu tej książki, która w chwili obecnej ma 256 stron a wciąż mniej więcej jest ukończona w 50 % . Uprzedzam tylko, że raczej to dramat nie komedia (główna bohaterka jest śmiertelnie chora a nie dość tego na samym początku zabijają jej całą rodzinę) - śmieszne fragmenty podkreślają dramatyczność akcji

Czy planuję wydać to tak ale czy wydam to inna sprawa . Niestety w naszym kraju ludzie raczej nie czytają a jak książka sci-fi to ciężko jej się przebić na rynek angielski. Lemowi się udało ale to legenda.

Jeżeli idzie o możliwość jej przeczytania to za jakiś czas wejdzie w fazę testów - będę udostępniał gotowe fragmenty beta-testerom i sprawdzał czy to przeżyją.

P.S. Jeżeli co to piszcie co wam się podobało w tych fragmentach albo czego nie rozumieliście. To wyjaśnię i coś jeszcze wstawię.

Ostatnio edytowany przez Rauen_Rade (22-09-2009 20:54:39)


"Ten, który staje się bestią zrzuca z siebie ciężar człowieczeństwa..."

Offline

 

#5 22-09-2009 21:04:52

Capobastone

Nowicjusz

Zarejestrowany: 22-09-2009
Posty: 2
Punktów :   

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

No to nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać. Dobrej weny i czasu potrzebnego do ukończenie książki Ci życzę no i sukcesu z wydaniem.

Offline

 

#6 22-09-2009 22:28:11

dagon121

Postępowy Forumowicz

Zarejestrowany: 24-08-2009
Posty: 20
Punktów :   

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

lubie czytac fantastyke i fantasy, ale nie jestem jakims znawca koneserem (ale lema znam oczywiscie;D) i powiem ci ze niezle... ale jezeli ma byc ksiazka powazna to uwazam (osobiscie), ze szkoda byloby psuc klimat zbyt duza dawka humorystycznych fragmentow... czytelnik ma cierpiec tak samo!!! (byle czytalo sie lekko, a ztym problemu nie ma, ale zobaczymy dalej) powodzenia i niech moc bedzie z toba...

jedna wskazowka. Lem byl super bo wszystko mial poparte jakimis doswiadczeniami i wiedza na ich temat...
wiec nie przesadzaj jak np w miejscu gdzie maja skakac ze 100 km i predkosc osiagnac 4000Km/h, bo teoretycznie zeby taka predkosc osiagnac to musialoby na planecie byc przyciaganie dosc porzadne;) ciezko by sie tam poruszalo (na naszej np max predkosc spadania pionowego to jedynie ok340km/h... tak tylko ale mozesz mnie za to zjechac;D

Offline

 

#7 23-09-2009 11:31:36

Rauen_Rade

Młodzieniec

Skąd: ?
Zarejestrowany: 21-09-2009
Posty: 10
Punktów :   
WWW

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

O tym locie to jest właśnie z życie wzięte (energia potencjalna a kinetyczna - im dłuższy czas spadania tym szybciej lecisz, skład atmosfery itp.) , po za tym Diogenidas jest dużo większy od ziemi (ich to tak nie obchodzi bo mają kombinezony wzmacniające siłę (nie wspominając, że część bohaterów nie jest ludźmi ale o tym sza )... W zasadzie jak gdyby to nikt z załogi nie jest ziemianinem. Ojczysta planeta Ilian również ma silniejszą grawitację.

Jeżeli idzie o humor to jak książka będzie nieco bardziej skończona to spróbuję to wyważyć żeby efekt był zadowalający. Pierwsze osoby którym to dałem po prostu powiedziały, że klimat jest za ciężki i zbyt fatalistyczny (sprawa do dyskusji) dlatego wprowadziłem jeszcze we wczesnej fazie wątki humorystyczne (saper daltonista, kapitan na odwyku, kosmita wiecznie zmieniający strony, mentalność polaków przeniesiona na Ilian sadystyczny psychopata jako przewodnik moralny bohaterki ), potem się zobaczy jak to się ma do "mroczności" historii i jakby co to się to zniweluje. Przynajmniej nie trzeba będzie na szybko dodawać jakichś wątków, które nijak mają się do głównej fabuły.

Wiesz to wszystko jest wersja alpha. Sprawdzę to z tymi 340 km bo szczerze mówiąc jeszcze się nad tym tak dokładnie nie zastanawiałem. Po to chcę zrobić małe beta-testy, żeby spróbować wyłapać błędy


"Ten, który staje się bestią zrzuca z siebie ciężar człowieczeństwa..."

Offline

 

#8 23-09-2009 16:43:29

Lord Lucru

Administrator

Zarejestrowany: 23-08-2009
Posty: 29
Punktów :   

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

Ja tam lubię czarny humor . Sam myślę o napisaniu książki, o trochę innej tematyce, takie fantasy, jak np. Wiedźmin albo Władca Pierścieni, ale z drugiej strony przyziemnej, bardziej realnej. Mam już opracowaną fabułę, ale na razie tylko w głowie . Lepiej mi idzie układanie scenariuszy filmowych i reżyserowanie, kręciliśmy już film z kolegami, o tematyce political-fiction, z dawką czarnego humoru, ale musimy jeszcze dokręcić kilka scen i go złożyć. A w przygotowaniu jest scenariusz do części drugiej

Offline

 

#9 23-09-2009 17:10:36

Rauen_Rade

Młodzieniec

Skąd: ?
Zarejestrowany: 21-09-2009
Posty: 10
Punktów :   
WWW

Re: Zabawne fragmenty mojej książki

Mój kolega z roku ma hopla na punkcie reżyserii - nakręcił już parę krótkometrażowych filmików a teraz podłapał kontakt do scenarzystów z pewnego programu TVN. Może was ze sobą skontaktuję .

Jeżeli idzie o pisanie książek to faktycznie - o pomysł łatwo, spisać go (stworzyć szkic) też nie problem ale ubrać myśli w słowa to już wyższa szkoła jazdy. Oryginalny plan mówił że skończę książkę trzy lata temu a tu wciąż się męczę . Siedem razy zmieniałem cały scenariusz...

[NOWE:]

Bynajmniej nie jest to zabawne ale pomyślałem, czemu nie? Oto pierwsza strona id w stylu WTF?!


"    Ciemność. Błoga nieświadomość. Los jednak nie daje jej umrzeć we śnie. Być może jest to szansa na przetrwanie. A może znak, że taka śmierć była by dla niej zbyt łaskawa.

Budzi ją ogłuszający ryk syren. Dźwięk pękającego szkła, łamanych dźwigarów i giętego metalu. Wszystko dzieje się zbyt szybko. Coś z niewyobrażalną siłą popycha ją na pokład, w ustach czuje smak własnej krwi i jest wdzięczna, chociaż za to, że nie dane jest jej czuć bólu Nie oszukiwała się na tyle, by nie wiedzieć, co to oznacza. Jej ciało musiało być zmasakrowane do tego stopnia, że przeciążony bólem mózg po prostu wyłączył bezpieczniki. Do jej ledwo przytomnego umysłu dociera jedna myśl - świadomość jej własnej śmiertelności. Zdaje sobie sprawę tego, że koniec jest bliski.
   
Płyty pokładu wibrują jak szalone. Światła to gasną, to zapalają się krwistą czerwienią. Gdzieś w oddali słyszy eksplozje. Jakby na potwierdzenie czuje dym i swąd spalenizny. Gdzieś z boku słyszy krzyki zrozpaczonych ludzi. Byli prawdopodobnie w podobnym stanie co ona. Jest sama, całkowicie bezradna i samotna w tym wszystkim. Jej jedyne pragnienie, ostatnie prośba do losu żeby się to wszystko wreszcie skończyło. Żeby znów mogła zasnąć, uciec z tego miejsca.

Wtedy jakby w odpowiedzi rozlega się stłumiony huk, pokład gdzieś znika, a ona pozbawiona punktu podparcia zaczyna spadać w otchłań.

Spodziewa się dekompresji - klującego zimna... próżni... w zamian jednak widzi… horyzont i ziemię.

    Chwilę zajęło jej uświadomienie sobie,  że wciąż istnieje. Wciąż żyje. Spada na spotkanie ze swym losem. Jej bezwładne ciało spadając uderzyło we fragment konstrukcji, który podzielił jej los. Odbiła się od niego koziołkując. To nie było już jednak ważne. Wszystko traciło na znaczeniu.

Nad sobą widzi olbrzymi szkielet swego kosmolotu rozpadający się pod wpływem ciśnienia i tarcia atmosferycznego.  Więc rozbili się na jakimś obcym świecie, być może nawet na tym do którego zmierzali. Dla niej to jednak nic nie zmienia. Śmierć od upadku niczym nie różni się od śmierci w próżni.  Jest równie gwałtowna i efektywna. Ale, mimo wszystko, myślała ze szczerością osób pogodzonych z nieuniknionym, miło jest poczuć promień słońca na twarzy, pęd wiatru we włosach, ten jeden ostatni raz. W swych ostatnich chwilach, kiedy spada na spotkanie z ziemią obcego świata, nie czuje żalu..."


To wersja beta, ale już całkiem blisko do tego co zamierzałem osiągnąć. P.S. Jest to z punktu głównego bohatera książki

Żeby nie było wklejam jeszcze jakiś zabawniejszy fragment bo początek, jak i właściwie większa część książki jest dość dołująca.

"(Baron o samym sobie)
-A on krok po kroku, patrol po patrolu zdobywał doświadczenie w dowodzeniu stalowym cudeńkiem i wspinał się w hierarchii od świeżo upieczonego kapitana do prawdziwego gwiezdnego wilka (z mocno poszarpaną psychiką i problemem alkoholowym). I gdzie go to zaprowadziło? Do cholernej celi na zadu...
-Hej!
-Przepraszam, księżniczko. Na tej pięknej choć nieco zapomnianej przez cywilizację  planecie…
**
W kosmosie nuda zabija szybciej od zmęczenia. Baron zgodnie z tą zasadą starał się aby na Fangu znalazło się tyle udogodnień ile tylko się dało. Nie chciał żeby z nudy któryś z jego ludzi zaczął coś wysadzać albo do czegoś strzelać. Nie ma nic na kosmolocie niebezpieczniejszego niż znudzony alkoholik uzależniony od adrenaliny jak to Baron zwykł powtarzać, wiedział to dobrze ponieważ sam był kimś takim.
**
-Czy to jest cenne?
-Bezcenne. Primal nie został odlany czy wykuty. Nie wyhodowano go. Nie został zbudowany. Jego dosłownie stworzono w Iriay – najgłębszych głębinach planety matki imperium Arayan. Nie jestem nawet w stanie domyślić się jego wieku a co dopiero jego mocy czy celu, jakiemu miał służyć. Popatrz na te odczyty… Szkoda, że Piquey tego nie widzi.
-Po tym co mu zrobiła taka zabawka nawet gdyby przeżył żeby być tu teraz z nami nie wydaje mi się żeby miał ochotę na przebywaniu w pobliżu tego czegoś.
**
(…)
-Mówisz o widoku zza iluminatora? To jeszcze nic. Musisz zobaczyć mgławice Andali, albo niebieskie pierścienie Galiena. To trzeba zobaczyć. Widok wgniata w fotel bardziej niż cementowy blok zrzucony na ciebie z czternastego piętra.
-Taa, zapiera dech w piersiach.
-Że co? – Mayday był wyraźnie zirytowany, Dis nie wiedziała tylko czy chodzi mu o nią czy entuzjazm Lu i Cozzego.
(…)
May do Dis
-Powinnaś zostać na pokładzie.
-Niepokoi cię ta tajemnicza siła na powierzchni? Jestem gotowa do walki!
-Nie tu i nie teraz. Pamiętaj tylko, że to czego szukasz, szuka również ciebie.
(…)
Mayday do Dis:
-Powiedzmy sobie wprost – kosmos, choć według niektórych - westchnął, robiąc wymowną pauzę - piękny, jest bardzo nieprzyjemnym miejscem. Jest tu ciemno, zimno, pusto i kiepsko się oddycha. I co najgorsze – nikt nie usłyszy twojego krzyku. A powodów do wrzasku będziesz mieć w bród – możesz mi wierzyć, że twoi koleżcy się o to postarali.

**



**

A teraz coś bardziej tajemniczego:

"Ale inny ludzik, mroczniejszy który zaszył się gdzieś blisko jej serca również miał coś do powiedzenia:
-A czy masz prawo do szczęścia. Twojej matce go odebrano. 
Znów w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nie zapominaj. Pamięć da ci siłę. Mea Demeo. Miłość rodzi nienawiść. Tak wielką żywiłem miłość do twojej matki tak wielką nienawiść czuję do ludzi którzy splamili się jej krwią. Proszę cię, za pamięć o twojej matce, zemścij się.
-Kim jesteś?
-Nie poznajesz mnie?
Przypatrzyła się. Istota ta przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Choć miała w sobie coś anielskiego. Lecz obraz jaki pamiętała
(…)
Dis ponowiła pytanie.
-Kim jesteś?
Upadły anioł spojrzał na nią.
-Zemścij się.
Po tych słowach istota uśmiechnęła się i zaczęła się zbliżać. Podchodziła powoli i ostrożnie jak młody lew nie chcący przestraszyć swojej ofiary.
Dis stała jak sparaliżowana. Nie mogła uciec czy wezwać pomocy. Z niemym przerażeniem patrzyła jak istota podchodzi. Z każdym krokiem tracąc fragment tego kim kiedyś była.   

Na końcu znajdziesz szczęście

Na końcu znajdziesz śmierć

-Chcesz wiedzieć kim jestem?
Pragnęła tego. Dis nie była w stanie tego w żaden sposób wyrazić. Mimo to Bestia wydawała się wiedzieć.
-Powiem ci.
Stała już obok niej w pełnym majestacie. Nachyliła się.
-Powiem ci na ucho.
BUM, BUM, BUM – naśladował dźwięk bicia…
Dis obudziła się krzykiem. Serce waliło jej jak młot.   
(…)

nieco później...

Mayday podniósł toast
-No to Mea Demeo.
Na dźwięk tych słów przeszły ją ciarki. Zadrżała przypominając sobie koszmar/
-Słucham?
-Hmmm?
-Co właśnie Pan powiedział?
-Eee... mea demeo? Taki toast oznaczający mniej więcej: "co zaczęliśmy, doprowadzimy do końca".
-Te słowa… to oznaczają?
-Początek i koniec. To bardzo stary język…
-Kogo to obchodzi. – Mayday niecierpliwie przerwał wywód Lu zanim ten jeszcze na dobre się rozpoczął.
Dis zanotowała w Pamięci żeby przy okazji dopytać kiedyś o to Lu.
(...)
-Dobra. Więc lecisz z nami żeby dopaść Malzeka. Tylko wciąż pozostaje jeden malutki problem. Jeżeli pamiętasz. Przybyliśmy tutaj żeby prosić o pomoc twoją matkę. Sami nie damy rady. Malzek zaszył się…
-Tak,.. – Dis odruchowo odpowiedziała na pytania Lu nie biorąc pod uwagę wcześniejszych przemyśleń. - Nie! Zaraz. Mówiliście, że tylko moja matka mogła pokrzyżować mu plany.
Baron odchrząknął.
-No właśnie staram się to wyjaśnić. Taka była prawda na daną chwilę. Ale chyba znalazłem inne rozwiązanie.(Baron w międzyczasie wrócił do przeglądania danych w komputerze). W notatkach Sil natknąłem się na imię, które pierwsze znalazło by się na liście śmiertelnych wrogów Malzeka lecz wcześniej nie brałem go pod uwagę ponieważ, no cóż dawno nie było o nim słychać. Możemy spróbować z nim. Nawet nie musimy nadkładać drogi. Popatrzcie.
Wszyscy zgodnie nachylili się nad monitorem. Spojrzeli na siebie i naraz wszyscy jeden przez drugiego zaczęli się przekrzykiwać. Dis była zaskoczona podobnie zresztą Cozzy który przysypiał w koncie.
-Zamknąć się wszyscy! – Baron nie krył zniecierpliwienia.
Wszyscy ucichli ale ich twarze wciąż przedstawiały emocje jakie w nich się burzyły.
-Ten koleś to żywa legenda, prawda ale…
-Tak wiem. Jest niebezpieczny.
(…)
-Wszystko będzie dobrze. Tylko musimy pamiętać o kilku sprawach.
-Zwłaszcza o niej – Greg wskazał na Dis. Ta pytająco spojrzała na Barona. Ten tylko powtórzył jak gdyby sam do siebie i do tego nie bardzo w to wierząc.
-Wszystko będzie dobrze.
**

P.S. Wybaczcie błędy i ogólny format tekstu ale wciąż męczę się z dopięciem fabuły do końca, mój współpracownik wyjechał a koleś co miał się zająć korektą wstąpił do klasztoru - niby już z niego wystąpił ale i tak jest niedostępny. Zna się ktoś na korekcie?

Ostatnio edytowany przez Rauen_Rade (06-11-2009 15:05:38)


"Ten, który staje się bestią zrzuca z siebie ciężar człowieczeństwa..."

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.stomakrakow.pun.pl www.bakugan-dark-revisions.pun.pl www.xiaolinshowdown.pun.pl www.hogwart.pun.pl www.pjwstk.pun.pl