Rauen_Rade - 22-09-2009 01:39:34

Parę przykładów tak na zachętę ;)

*
(o co chodzi z całą tą nieświadomością/aktywna odmiana czarnej materii stanowiącej prawdopodobnie 90% masy kosmosu)
-To tak jak z poczuciem humoru Rauena (dla nie wprowadzonych w fabułę - najwredniejsza postać w książce) - wielu ludzi się z nim zetknęło i przekonało się, że coś takiego naprawdę istnieje, ale nikt nie przeżył wystarczająco długo aby móc komuś o tym opowiedzieć.
*
(rozmowa Destirii [główna protagonistka] z Baronem Hadadrianem)
-Nie trzeba przechodzić jakiegoś szkolenia żeby zostać iliańskim aronautą/komandosem?
-Nie jest to konieczne ale na pewno bardzo pomaga. To co naprawdę jest potrzebne to ogólna ciekawość świata, otwarty umysł, zdolność adaptacji, wrodzona bystrość, łatwość kontaktów z ludźmi (zwłaszcza takimi którzy właśnie usiłują cię zabić), rozległe zainteresowania, niechęć do uporządkowanego trybu życia, duża odporność na stres, ołowiane kule, eksplozje, trucizny,...
-To wszystko?
-To i jeszcze spore szczęście na początek powinny ci wystarczyć. Średnia długość aktywnego życia w naszym zawodzie wynosi 2 lata.
-Mówiłeś, że jesteś nim od 30 lat.
-Tak, ale z tego 28 bezpiecznie w centrali.
*
(Rozmowa Barona z Gregiem/oficerem medycznym)
-To naprawdę był zły pomysł na zrywanie z nałogiem.
-Dlaczego? Przecież alkoholizm to kiepski sprzymierzeniec w ratowaniu świata.
-Może i tak ale,... usiadłem sobie rano spokojnie w fotelu i popijając swoją oranżadkę z magnezem naszły mnie mroczne myśli, które zazwyczaj zwalczałem wodą ognistą. Tym razem nie martwiłem się jednak obcymi którzy chcą naszej śmierci. Nie myślałem też ani nad Iliańkim premierem, który najpierw chce nas przesłuchać a potem powiesić, ani też nie chodziło o całą flotę sojuszu, która stara się nas wytropić, nie wspominając o tym fanatycznym psychopacie, Vernie, który już jest na naszym tropie.
(...)
-No więc? Nad czym tak myślałeś?
-Siedziałem tylko i zastanawiałem się czy ten szajs można przedawkować - Baron podniósł szklankę wypełnioną oranżadką magnezową i jednym haustem pochłonął jej zawartość.
(...)
-Skąd ta myśl?
-Bo ta wiewiórka gadała tym razem całkiem do rzeczy.
*
(…)
Baron do Dis, rozmowa o Rauenie (hybryda ludzkiego i obcego DNA, jedna z ważniejszych postaci obdarzona potężną siłą i wrednym charakterem)
-Jest pewne stare słowo na ich określenie - Dagra. Tak,... podczas swych podróży zetknąłem się z trzema rodzajami bestii. Daimoniony (wewnętrzne bestie), potwory (ludzkie bestie), i te prawdziwe na żywca wyjęte z koszmarów,... jak im tam był,... ech, po prostu Bestie.
(...)
-Te pierwsze siedzą w każdym nas i z nimi każdy z osobna sam musi nauczyć się walczyć i żyć. Czasem one wygrywają i tak rodzą się te drugie – ludzkie bestie. W ich przypadku jest kwestią sumienia, czy chcesz się nimi stać czy z nimi zadawać. Osobiście nimi pogardzam, bo w większości kieruje nimi strach i najniższe instynkty. (...) Wreszcie dochodzimy do trzeciej kategorii. Ci, którzy bestią się rodzą. Nigdy nie odczuwali tego, co my ani strachu (…), prawdziwie wolni, nieskrępowani żadnym kodeksem czy ludzkim prawem. Od nich należy trzymać się daleka. Nie znam ich wiele, ale każdemu z osobna zazdroszczę.
-Słucham?
Baron rozmarzył się.
-Są prawdziwie wolni, i nie myślę tu o ludzkich kategoriach wolności. Są dzicy. Nie potrzebują niczego ani nikogo. Nie mają słabości. Nie znają miłości. Piękne nie?
-Ma pan dziwne poczucie piękna.
-Dla mnie to komplement. Choć możliwe, że to wszystko nie tak. Choć może wręcz przeciwnie. Już sam nie wiem, ten wywar naprawdę źle działa na myślenie. W każdym razie jegomość, którego poszukuję {(Rauen)} należy do tej trzeciej grupy. Narodził się bestią i bestią pozostanie aż nadejdzie koniec. Jego, bądź tego świata, bo nie zdziwiłbym się gdyby i to przeżył. Bezspornie w tej grupie należy też do najgorszej możliwej kategorii, jaka się tylko w niej może trafić.
-To znaczy?
-Narcyz rzeźnik.
(…)
*
Słońce było już wysoko nad horyzontem kiedy prom zszedł na niską orbitę wokół Diogenidasa.
Baron rozmawiał o czymś z Meydayem. Ludzie sprawdzali sprzęt, a Dis nie mając nic ciekawszego do roboty, siedziała spokojnie czekając na rozwój wydarzeń.
Zdrowy sen ukoił jej skołatane nerwy. Na myśl, że za niedługo stanie na obcym świecie, smutek gdzieś prysnął. Nie zniknął, lecz ucichł. Czuła podekscytowanie. Przyjrzała się swojemu nowej kreacji.
Gdy Baron postanowił, że pójdzie z nimi, pewnie się nie spodziewał ilu komplikacji to przysporzy. Przedsmakiem tego był moment kiedy okazało się że nie ma dla niej odpowiedniego skafandra. Główny technik wraz z inżynierem na szybko byli zmuszeni coś zaimprowizować. Musiała przyznać że spisali się całkiem nieźle. Na przyjęcie by w tym nie poszła ale użyteczności temu nie brakowało. W zasadzie nie dało się poznać, że nie był zrobiony przez fachowców. Nie różnił się wyglądem od skafandrów pozostałych. Standardowy zestaw zapewniający ochronę przed czynnikami atmosferycznymi, kłami dzikich bestii czy kulą małego kalibru.
(...)
Nagle jej rozmyślania przerwał Greg, który niespodziewanie zagadnął ją zza pleców.
- Na pewno chcesz iść?
Odwróciła się. Obok niej stał Greg. Dis nieśmiało pokiwała głową. Nie czuła się jeszcze pewnie w tym towarzystwie.
-W sumie to i tak od szefa zależało. Tylko pytam czy wiesz co nieco o tym miejscu, bo o misjach specjalnych pewnie nic.
-Chodziłam do szkoły.
Greg chrząknął.
-W to nie wątpię. No to przyjdzie ci porównać teorię i praktykę.
- System Miranda o pojedynczej gwieździe klasy słonecznej posiada siedem planet w tym pięć o stałym podłożu i dwa gazowe giganty. Te planety to kolejno Syre, Maduk, Diogenidas, Sabre, Iris, Hadlityka i Serafi. Tylko dwie z nich mają atmosfery tlenowe zdolne podtrzymać życie, Diogenidas jednak jest zbyt wielki i siła grawitacji ściąga bliżej gruntu cząsteczki wodoru sprawiając, że nie jest ona toksyczna dla ludzi… mówić dalej?
- Obejdzie się. Wystarczy mi świadomość że zdajesz sobie sprawę, że wizyta tam jest dosyć niebezpieczna dla nas weteranów, a dla ciebie może okazać się samobójcza.
O co mu chodzi? Przecież tam nie ma nic żywego oprócz roślin no i strażników więziennych ale to już nie jej problem. Nie ważne. Lepiej się nie kłócić.
-Wiem doskonale. 
(...)
-Większość rzeczy które uczą w szkole to bzdura. Sam nigdy do żadnej nie chodziłem.
-Myślałam, że jesteś lekarzem.
-A co jedno z drugim ma wspólnego? Nie trzeba mieć dyplomu żeby umieć załatać dziurę czy uciąć kończynę.
(...)
-Co to właściwie jest.
-„Brono-nanidowy biokombinezon bojowy klasy Su", co, przekładając na język ludzki, oznacza "nano-kombinezon modyfikujący działanie mięśni".
-I co dokładnie robi ten nano- coś tam.
-Już wyjaśniam. Nie tylko służy jako zbroja, ochrona przed światem zewnętrznym, ale i zwiększa naszą siłę fizyczną, do tego daje nam kamuflaż, oraz zwiększa prędkość poruszania się po polu walki. Nie zamieni cię to w niezwyciężonego herosa, wciąż można będzie cię zabić tak jak każdego innego człowieka, tyle że „ci drudzy” będą musieli się nieco bardziej starać. Jest też kilka innych haczyków, jeżeli włączymy tryb "prędkości", to równocześnie zmaleje twoja siła fizyczna, a pancerz stanie się słabszy. Kombinezon oczywiście będzie musiał regenerować swoją energię, gdyż jego moc nie jest niewyczerpalna – więc musisz rozważnie dysponować jej zasobami, inaczej może się to zakończyć dla ciebie nagłym zgonem. Oprócz "stylowych gaci" dostaniesz jeszcze parę przydatnych gadżetów.
Sięgnął do szafy i wyjął hełm. (...)
- To konieczne?
- Raczej tak. Choć żeby oddychać w tutejszej atmosferze wystarczy zwykły filtr, i tak trochę czasu zajęło by nam przystosowanie się. Za wilgotno i za gorąco. Nie wspominając o problemach z odpornością. Nie chciałabyś złapać tutejszego bakcyla, są wielkie jak karaluchy. Chełm daje ci skuteczną izolację od zaduchy no i ma matrycę na której możesz wyświetlić sobie np. mapę. (...)Oprócz tego wszystkiego ma jeszcze jeden ważny plus.(…) Nigdy nie wiadomo kiedy jakiś tubylec zachce ci zrobić lobotomie patykiem.
(Baron)
– Weź przestań ją straszyć. To nie strefa wojny tylko zwykła szkolna wycieczka. Nie wydaje mi się żebyśmy w ogóle musieli broń odbezpieczać podczas jej trwania.
(…)
<Dis>
-Z jakiej wysokości będziemy skakać.
-ok. 100 km. (dla niego normalka dla niej nie specjalnie)
-Trochę wysoko.
-A tam – niezapomniane przeżycie. Po za tym nic ci nie grozi. Jesteś ubrana w maksymalnie mocny i szczelny kombinezon ciśnieniowy.
(...)
-Czego mogę się spodziewać?
-Na początku nie poczujesz że lecisz bo w jonosferze gdzie panuje 90 stopniowy mróz nie ma oporu powietrza. 33 km nad ziemią osiągniesz prędkość 4000km/h. Problemem może być jeżeli wpadniesz w korkociąg. Wtedy zginiesz. Ale silniki stabilizujące powinny temu zapobiec. W chwili zderzenia się z atmosferą kombinezon rozgrzeje się do 240 stopni. Ale spoko. Materiał skafandra jest bardzo odporny na temperatury, ścieranie i rozrywanie, o kulach nie wspominając. Dodatkowo twoje ciało jest izolowane od płomieni wydajnym układem chłodzenia. 10 km nad powierzchnią prędkość opadania zmniejszy się do 200 km. Otworzy się też spadochron pozwalający na bezpieczne lądowanie. Cały lot będzie trwał zaledwie 10 min.
-Pięknie. A nie możemy po prostu wylądować?
-Teoretycznie tak. Ale w ten sposób jest zabawniej i w pewien absurdalny sposób bezpieczniej.
-Bezpieczniej?
-Nie dla nas - wahadłowiec można szybciej wykryć i zestrzelić, a szef łatwiej przełknie stratę kilku ludzi niż kosmolotu za osiemdziesiąt trzy miliony.
-Przestaje mnie dziwić fakt że w ciągu dwóch lat stracił 43 osoby załogi.
-Z czego 90% w jeden dzień
(…)
(Dis już na progu postanowiła zadać Maydayowi ostatnie pytanie (na Wahadłowcu kiedy mieli skakać na Diogenidasa [spadochron ma się otworzyć automatycznie):
- A co zrobić, jeśli się spadochron sam, automatycznie nie otworzy?
- Pociągniesz za tę rączkę!
- A jeśli i to zawiedzie?
- To wrócisz na wahadłowiec, by wymienić spadochron... - odpowiedział z przekąsem Mayday.
(…)
(Dis kiedy skakała ze spadochronem ze 100 km, starała sobie przypomnieć podstawowe wiadomości z fizyki.)
-Zaraz,… jak to było? Przy uderzeniu z prędkością 50 km/h, przeciążenie jakiemu ulega ciało wynosi jakieś 10g, czyli tak jak bym ważyła ok. 550 kg. Moja wątroba normalnie waży 2 kg co daje 20 kg – taki worek z cementem. Teraz lecę z prędkością 4000 km/h co w przeliczeniu daje… boleśnie wysoką liczbę.
*
(Lu do Maydaya o uwolnieniu z więzienia Rauena - powszechnie znanego jako 'ten rzeźnik i psychopata'):
-Możesz mi przypomnieć dlaczego to robimy?
(...)
-Słyszałeś szefa. Musimy dopaść jednego drania, a że sami nie damy mu rady wypuścimy innego, większego drania, który najpewniej najpierw nas wszystkich pozabija, potem puści z dymem tą planetę a kiedy tutaj nie zostanie kamień na kamieniu to ruszy w kosmos gdzie będzie roznosił w pył wszystko co stanie mu na drodze. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że tego kolesia co go chcemy dopaść, też załatwi, chociażby przez przypadek.
-Acha,... Czy tylko mi ten plan wydaje się być mocno niedopracowany.
-Plan jest dobry. Tylko moim zdaniem trochę za bardzo polegamy na dobrej woli naszego przyjaciela.
-Nie ma na świecie nic trwalszego od miłości i nienawiści – Baron postanowił włączyć się do rozmowy – a oba te uczucia łączą naszego przyjaciela (Mat i cała załoga Fanga nazywała Rauena przyjacielem bo nikt nie zniósłby myśli że jest ich wrogiem), z naszym celem. Wystarczy mu tylko o tym przypomnieć.
-Oba? Nie bardzo rozumiem, ale…
-Chce tylko powiedzieć, że obaj kochali tą samą kobietę a nienawidzili siebie nawzajem – powiedział Baron przeklinając w duchu niedomyślność Cozzego.
*
O Malzeku (głównym antagoniście/tym złym ;))
-Czy on naprawdę w to wierzy? Czy myśli że kiedy już uwolni Bestię ta z wdzięczności spełni jego trzy życzenia?
-W każdej bajce musi się znaleźć choć jeden taki idiota.
**
(o Vernie - drugim antagoniście)
Co czytał w raportach? A tak. Napisali że jest on pełen ogromnej energii, wnikliwości, geniuszu i zrozumienia. Ale Steddart znał Verna i do tych wzniosłych określeń dopisałby też miano „rzeźnika”. Po za tym mu nie ufał.
Zresztą,… po co się nad tym zastanawiać. Rozkaz to rozkaz. Vern na pewno mu podoła ale jak to zrobi to już jego sprawa.
(...)
Vern uśmiechnął się fałszywie dziękując za nieszczere słowa admirała i wyszedł. Steddart odczekał chwilę aż drań się oddalił i wezwał adiutanta.
-Przygotujcie statek.
-Wizyta dyplomatyczna, sir?
-Podróż służbowa.
-Rozumiem sir. Każe go uzbroić.
**
(Dis do Maydaya - jednego z komandosów)
-Jesteś zdenerwowany? – Było to półpytanie, półwyzwanie.
-Założysz się że jestem zdenerwowany? – syknął w odpowiedzi Mayday. - Jestem zdenerwowany i przestraszony, do diabła! Wolałbym być na randce z czarną wdową. Odsiadywać wyrok w przystani rzeźników, gdziekolwiek, zamiast przedzierać się przez te cholerne moczary.
(…)
Trzymał się nisko, głęboko ukryty w poszyciu, skutecznie wtapiając się w cień. Gdy Dis ruszyła naprzód, czuła, że postępuje za nią.
(…)
Gdzieś za nim dało się słyszeć dźwięk łamanych gałązek. Lu bez zastanowienia strzelił. Zza drzewa wychylił się wystraszony Cozzy. Lu opuścił broń i z luzackim spokojem powiedział
-Kocie ruchy stary. Kocie ruchy.
Cozzy skinął głową i zniknął z powrotem za drzewem.
(…)
-Na tej planecie żyje bardzo mało niebezpiecznych zwierząt… Większość z nich została wybita przez żarłoczne rośliny.
-Co?
**
Zaraz za linią drzew prawdopodobnie zaczynało się jezioro. Prawdopodobnie ponieważ gęsta mgła sprawiała, że wszystko wyglądało jak gdyby ktoś wymazał wodę, zgumował horyzont (…). Przed nimi rozciągała się biała plama nicości.
-Jezioro? Skąd się ono tu wzięło? Na skanie go tutaj nie było.
(…)
-Może faktycznie nic nie ma za linią drzew i kiedy przekroczymy tą granicę trafimy do innego świata.
-Nic z tych rzeczy Dorotko. Najprawdopodobniej jesteśmy na litej skale. Deszcze, które cały dzień zatruwają nam życie musiały (…) rzeki wylały. To rozlewisko. Najpewniej nigdzie nie przekracza metra głębokości.
-Czy ja wiem. Wydaje mi się, że komputer nie wspominał nic o skalistym podłożu.
(…)
-Nie mniej i tak tam nie wejdę.
-Prawda. Głupia sytuacja – na wodę nie byliśmy przygotowani.
Dis – Zdarza się. Nie widzę w tym nic zabawnego.
-Jesteśmy Ilianami – woda to nasz dom.
- Który tak kochamy, że przy pierwszej okazji stamtąd uciekamy by resztę życia spędzić z dala od niego. - dokończył Mayday.
**
Baron do Dis: Nie martw się wszystko będzie dobrze,… ewentualnie zawsze można wypić butelkę wódki albo podciąć sobie żyły.
*
Mayday: Nie potrzebujemy go [Rauena], sami potrafimy ciecia zmusić do współpracy.
-Gdy ostatni raz widziałem Forneusa miał cztery metry wzrostu i potrafił z łatwością rzucić ciężarówką.
May po chwili namysłu dodał.
-Pójdę po wesołka (tak nazywają Rauena)
*
-Kiedyś pewien wojak powiedział, że z oddziału Wega nigdy się tak naprawdę nie odchodzi. Musiało to mieć jakiś głębszy, filozoficzny wymiar, bo od kilku lat nie ma o facecie wieści.
*
Czasami Dis wydawało się że Baron dobierał członków załogi na spotkaniach AA.
**
- Rauen ma mnóstwo różnych zalet - powiedział Vern - natomiast nie można powiedzieć, aby miał coś w rodzaju poczucia humoru.
*
-Skoro Rauen wie, że my wiemy, że zawsze wybiera trudniejszą ścieżkę to nie pójdzie prostszą spodziewając się zasadzki?
-Gubisz cały sens mojej wypowiedzi. Pomyśl. Jeżeli podejrzewa zasadzkę na trudniejszej ścieżce to tym bardziej będzie chciał nią iść.
*
-Ten człowiek wygląda jakby miał zaraz kogoś zabić.
-Widzisz teraz dlaczego mam na niego alergię.
*
Dis do Maydaya, kiedy wahają się z dokowaniem.
-Czemu to tak długo trwa?
Odpowiedział Lu:
-Czysta ostrożność. Motto naszej obrony powietrznej to: 'najpierw zestrzel - potem patrz czyj to kosmolot'.
*
-Rozdzielili się. Za kim teraz biegniemy?
-Żartujesz? – May ledwo łapał oddech. – Myślę, że nieśmiertelnych mądrze będzie zostawić wesołkowi. Przecież właśnie po to go ze sobą zabieraliśmy. Nie zamierzam znowu stawać do walki z siwymi. Zwłaszcza z Hansem. Do wniosku, że Hans mnie przeraża doszedłem w momencie gdy wypaliłem mu kiedyś w plecy z dubeltówki i jedyną jego reakcją było „Hej! Słyszeliście to?”.
*
Uwagę Dis zwrócił jakiś migający wskaźnik alarmowy.
-Czy to ważne?
-To zależy.
-Od czego?
-Czy dajmy na to potrafisz przeżyć bez tlenu.
*
Lu do załogi Wahadłowca kiedy niwelatory się przegrzały.
-Teraz może nami trochę zatrząść. Trzymajcie się. Lądowanie może być ostre.
-Rozbijanie się może być ostre, nie lądowanie.
-Więc nazwijmy to ugodowo, lądowaniem awaryjnym.
*
-Di zaczekaj! Dokąd idziemy?
-Nie wiem ale jest tu sporo ludzi. Dzieje się coś ciekawego.
-Znając miejscowych to pewnie egzekucja.
-Taa... może znajdziemy resztę - Dis przeszły ciarki na samą myśl.
*
-To zły pomysł. Nie mamy pojęcia z czym mamy do czynienia po za tym że jest wielkie, złowieszcze i ma wobec nas niejasne zamiary.
*
-Jest groźny?
-A tam. Spokojny jak kotek.
-Naprawdę?
-Jeżeli brać pod uwagę tygrysa szablo zębnego.

cytaty pochodzą z wersji alpha książki "Inna Droga"

www.pijemydowykladow.pun.pl www.dungal-serwer.pun.pl www.deep-in-soul.pun.pl www.gta.pun.pl www.klanbiju.pun.pl