The Pirates

Forum Sojuszu The Pirates


#1 09-11-2009 11:15:25

Rauen_Rade

Młodzieniec

Skąd: ?
Zarejestrowany: 21-09-2009
Posty: 10
Punktów :   
WWW

FRAGMENTY mojej KSIĄŻKI (id)

Pozwoliłem sobie to co już wkładałem na forum bardziej uporządkować:

PIERWSZA STRONA KSIĄŻKI (PROLOG):

"    Ciemność. Błoga nieświadomość. Los jednak nie daje jej umrzeć we śnie. Być może jest to szansa na przetrwanie. A może znak, że taka śmierć była by dla niej zbyt łaskawa.

Budzi ją ogłuszający ryk syren. Dźwięk pękającego szkła, łamanych dźwigarów i giętego metalu. Wszystko dzieje się zbyt szybko. Coś z niewyobrażalną siłą popycha ją na pokład, w ustach czuje smak własnej krwi i jest wdzięczna, chociaż za to, że nie dane jest jej czuć bólu Nie oszukiwała się na tyle, by nie wiedzieć, co to oznacza. Jej ciało musiało być zmasakrowane do tego stopnia, że przeciążony bólem mózg po prostu wyłączył bezpieczniki. Do jej ledwo przytomnego umysłu dociera jedna myśl - świadomość jej własnej śmiertelności. Zdaje sobie sprawę tego, że koniec jest bliski.
   
Płyty pokładu wibrują jak szalone. Światła to gasną, to zapalają się krwistą czerwienią. Gdzieś w oddali słyszy eksplozje. Jakby na potwierdzenie czuje dym i swąd spalenizny. Gdzieś z boku słyszy krzyki zrozpaczonych ludzi. Byli prawdopodobnie w podobnym stanie co ona. Jest sama, całkowicie bezradna i samotna w tym wszystkim. Jej jedyne pragnienie, ostatnie prośba do losu żeby się to wszystko wreszcie skończyło. Żeby znów mogła zasnąć, uciec z tego miejsca.

Wtedy jakby w odpowiedzi rozlega się stłumiony huk, pokład gdzieś znika, a ona pozbawiona punktu podparcia zaczyna spadać w otchłań.

Spodziewa się dekompresji - klującego zimna... próżni... w zamian jednak widzi… horyzont i ziemię.

Chwilę zajęło jej uświadomienie sobie,  że wciąż istnieje. Wciąż żyje. Spada na spotkanie ze swym losem. Jej bezwładne ciało spadając uderzyło we fragment konstrukcji, który podzielił jej los. Odbiła się od niego koziołkując. To nie było już jednak ważne. Wszystko traciło na znaczeniu.

Nad sobą widzi olbrzymi szkielet swego kosmolotu rozpadający się pod wpływem ciśnienia i tarcia atmosferycznego.  Więc rozbili się na jakimś obcym świecie, być może nawet na tym do którego zmierzali. Dla niej to jednak nic nie zmienia. Śmierć od upadku niczym nie różni się od śmierci w próżni.  Jest równie gwałtowna i efektywna. Ale, mimo wszystko, myślała ze szczerością osób pogodzonych z nieuniknionym, miło jest poczuć promień słońca na twarzy, pęd wiatru we włosach, ten jeden ostatni raz. W swych ostatnich chwilach, kiedy spada na spotkanie z ziemią obcego świata, nie czuje żalu..."

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 2):

(...)
(rozmowa Destirii [główna protagonistka] z Baronem Hadadrianem)
-Nie trzeba przechodzić jakiegoś szkolenia żeby zostać iliańskim aronautą/komandosem?
-Nie jest to konieczne ale na pewno bardzo pomaga. To co naprawdę jest potrzebne to ogólna ciekawość świata, otwarty umysł, zdolność adaptacji, wrodzona bystrość, łatwość kontaktów z ludźmi (zwłaszcza takimi którzy właśnie usiłują cię zabić), rozległe zainteresowania, niechęć do uporządkowanego trybu życia, duża odporność na stres, ołowiane kule, eksplozje, trucizny,...
-To wszystko?
-To i jeszcze spore szczęście na początek powinny ci wystarczyć. Średnia długość aktywnego życia w naszym zawodzie wynosi 2 lata.
-Mówiłeś, że jesteś nim od 30 lat.
-Tak, ale 28 bezpiecznie za biurkiem.
(...)

(...)
(Baron o samym sobie)
-A on krok po kroku, patrol po patrolu zdobywał doświadczenie w dowodzeniu stalowym cudeńkiem i wspinał się w hierarchii od świeżo upieczonego kapitana do prawdziwego gwiezdnego wilka (z mocno poszarpaną psychiką i problemem alkoholowym). I gdzie go to zaprowadziło? Do cholernej celi na zadu...
-Hej!
-Przepraszam, księżniczko. Na tej pięknej choć nieco zapomnianej przez cywilizację  planecie…
(...)

(…)
Baron do Dis, rozmowa o bohaterze negatywnym (hybryda ludzkiego i obcego DNA, jedna z ważniejszych postaci obdarzona potężną siłą i wrednym charakterem)
-Jest pewne stare słowo na ich określenie - Dagra. Tak,... podczas swych podróży zetknąłem się z trzema rodzajami bestii. Daimoniony (wewnętrzne bestie), potwory (ludzkie bestie), i te prawdziwe na żywca wyjęte z koszmarów,... jak im tam był,... ech, po prostu Bestie.
(...)
-Te pierwsze siedzą w każdym nas i z nimi każdy z osobna sam musi nauczyć się walczyć i żyć. Czasem one wygrywają i tak rodzą się te drugie – ludzkie bestie. W ich przypadku jest kwestią sumienia, czy chcesz się nimi stać czy z nimi zadawać. Osobiście nimi pogardzam, bo w większości kieruje nimi strach i najniższe instynkty. (...) Wreszcie dochodzimy do trzeciej kategorii. Ci, którzy bestią się rodzą. Nigdy nie odczuwali tego, co my ani strachu (…), prawdziwie wolni, nieskrępowani żadnym kodeksem czy ludzkim prawem. Od nich należy trzymać się daleka. Nie znam ich wiele, ale każdemu z osobna zazdroszczę.
-Słucham?
Baron rozmarzył się.
-Są prawdziwie wolni, i nie myślę tu o ludzkich kategoriach wolności. Są dzicy. Nie potrzebują niczego ani nikogo. Nie mają słabości. Nie znają miłości. Piękne nie?
-Ma pan dziwne poczucie piękna.
-Dla mnie to komplement. Choć możliwe, że to wszystko nie tak. Choć może wręcz przeciwnie. Już sam nie wiem, ten wywar naprawdę źle działa na myślenie. W każdym razie jegomość, którego poszukuję należy do tej trzeciej grupy. Narodził się bestią i bestią pozostanie aż nadejdzie koniec. Jego, bądź tego świata, bo nie zdziwiłbym się gdyby i to przeżył. Bezspornie w tej grupie należy też do najgorszej możliwej kategorii, jaka się tylko w niej może trafić.
-To znaczy?
-Narcyz rzeźnik.
(…)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 3):

(...)
W kosmosie nuda zabija szybciej od zmęczenia. Baron zgodnie z tą zasadą starał się aby na Fangu znalazło się tyle udogodnień ile tylko się dało. Nie chciał żeby z nudy któryś z jego ludzi zaczął coś wysadzać albo do czegoś strzelać. Nie ma nic na kosmolocie niebezpieczniejszego niż znudzony alkoholik uzależniony od adrenaliny jak to Baron zwykł powtarzać, wiedział to dobrze ponieważ sam był kimś takim.
(...)

(...)
"Ale inny ludzik, mroczniejszy który zaszył się gdzieś blisko jej serca również miał coś do powiedzenia:
-A czy masz prawo do szczęścia. Twojej matce go odebrano.
Znów w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nie zapominaj. Pamięć da ci siłę. Mea Demeo. Miłość rodzi nienawiść. Tak wielką żywiłem miłość do twojej matki jak wielką nienawiść czuję do ludzi którzy splamili się jej krwią. Proszę cię, za pamięć o twojej matce, zemścij się.
-Kim jesteś?
-Nie poznajesz mnie?
Przypatrzyła się. Istota ta przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Choć miała w sobie coś anielskiego. Lecz obraz jaki pamiętała
(…)
Dis ponowiła pytanie.
-Kim jesteś?
Upadły anioł spojrzał na nią.
-Zemścij się.
Po tych słowach istota uśmiechnęła się i zaczęła się zbliżać. Podchodziła powoli i ostrożnie jak młody lew nie chcący przestraszyć swojej ofiary.
Dis stała jak sparaliżowana. Nie mogła uciec czy wezwać pomocy. Z niemym przerażeniem patrzyła jak istota podchodzi. Z każdym krokiem tracąc fragment tego kim kiedyś była.   

Na końcu znajdziesz szczęście

Na końcu znajdziesz śmierć

-Chcesz wiedzieć kim jestem?
Pragnęła tego. Dis nie była w stanie tego w żaden sposób wyrazić. Mimo to Bestia wydawała się wiedzieć.
-Powiem ci.
Stała już obok niej w pełnym majestacie. Nachyliła się.
-Powiem ci na ucho.
BUM, BUM, BUM – naśladował dźwięk bicia…
(...)
Dis obudziła się krzykiem. Serce waliło jej jak młot.   
(…)

[nieco później...]

Mayday podniósł toast
-No to Mea Demeo.
Na dźwięk tych słów przeszły ją ciarki. Zadrżała przypominając sobie koszmar/
-Słucham?
-Hmmm?
-Co właśnie Pan powiedział?
-Eee... mea demeo? Taki toast oznaczający mniej więcej: "co zaczęliśmy, doprowadzimy do końca".
-Te słowa… to oznaczają?
-Początek i koniec. To bardzo stary język…
-Kogo to obchodzi. – Mayday niecierpliwie przerwał wywód Lu zanim ten jeszcze na dobre się rozpoczął.
Dis zanotowała w Pamięci żeby przy okazji dopytać kiedyś o to Lu.
(...)
-Dobra. Więc lecisz z nami żeby dopaść Malzeka. Tylko wciąż pozostaje jeden malutki problem. Jeżeli pamiętasz. Przybyliśmy tutaj żeby prosić o pomoc twoją matkę. Sami nie damy rady. Malzek zaszył się…
-Tak,.. – Dis odruchowo odpowiedziała na pytania Lu nie biorąc pod uwagę wcześniejszych przemyśleń. - Nie! Zaraz. Mówiliście, że tylko moja matka mogła pokrzyżować mu plany.
Baron odchrząknął.
-No właśnie staram się to wyjaśnić. Taka była prawda na daną chwilę. Ale chyba znalazłem inne rozwiązanie.(Baron w międzyczasie wrócił do przeglądania danych w komputerze). W notatkach Sil natknąłem się na imię, które pierwsze znalazło by się na liście śmiertelnych wrogów Malzeka lecz wcześniej nie brałem go pod uwagę ponieważ, no cóż dawno nie było o nim słychać. Możemy spróbować z nim. Nawet nie musimy nadkładać drogi. Popatrzcie.
Wszyscy zgodnie nachylili się nad monitorem. Spojrzeli na siebie i naraz wszyscy jeden przez drugiego zaczęli się przekrzykiwać. Dis była zaskoczona podobnie zresztą Cozzy który przysypiał w koncie.
-Zamknąć się wszyscy! – Baron nie krył zniecierpliwienia.
Wszyscy ucichli ale ich twarze wciąż przedstawiały emocje jakie w nich się burzyły.
-Ten koleś to żywa legenda, prawda ale…
-Tak wiem. Jest niebezpieczny.
(…)
-Wszystko będzie dobrze. Tylko musimy pamiętać o kilku sprawach.
-Zwłaszcza o niej – Greg wskazał na Dis. Ta pytająco spojrzała na Barona. Ten tylko powtórzył jak gdyby sam do siebie i do tego nie bardzo w to wierząc.
-Wszystko będzie dobrze.
(...)

(…)
-Mówisz o widoku zza iluminatora? To jeszcze nic. Musisz zobaczyć mgławice Andali, albo niebieskie pierścienie Galiena. To trzeba zobaczyć. Widok wgniata w fotel bardziej niż cementowy blok zrzucony na ciebie z czternastego piętra.
-Taa, zapiera dech w piersiach.
-Że co? – Mayday był wyraźnie zirytowany, Dis nie wiedziała tylko czy chodzi mu o nią czy entuzjazm Lu i Cozzego.
(…)
May do Dis
-Powinnaś zostać na pokładzie.
-Niepokoi cię ta tajemnicza siła na powierzchni? Jestem gotowa do walki!
-Nie tu i nie teraz. Pamiętaj tylko, że to czego szukasz, szuka również ciebie, a w efekcie znajdzie i nas.
(…)
Mayday do Dis:
-Powiedzmy sobie wprost – kosmos, choć według niektórych - westchnął, robiąc wymowną pauzę - piękny, jest bardzo nieprzyjemnym miejscem. Jest tu ciemno, zimno, pusto i kiepsko się oddycha. I co najgorsze – nikt nie usłyszy twojego krzyku. A powodów do wrzasku będziesz mieć w bród – możesz mi wierzyć, że twoi koleżcy się o to postarali.
(...)

(...)
(o Vernie - drugim antagoniście)
Co czytał w raportach? A tak. Napisali że jest on pełen ogromnej energii, wnikliwości, geniuszu i zrozumienia. Ale Steddart znał Verna i do tych wzniosłych określeń dopisałby też miano „rzeźnika”. Po za tym mu nie ufał.
Zresztą,… po co się nad tym zastanawiać. Rozkaz to rozkaz. Vern na pewno mu podoła ale jak to zrobi to już jego sprawa.
(...)
Vern uśmiechnął się fałszywie dziękując za nieszczere słowa admirała i wyszedł. Steddart odczekał chwilę aż drań się oddalił i wezwał adiutanta.
-Przygotujcie statek.
-Wizyta dyplomatyczna, sir?
-Podróż służbowa.
-Rozumiem sir. Każe go uzbroić.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 4):

Słońce było już wysoko nad horyzontem kiedy prom zszedł na niską orbitę wokół Diogenidasa.
Baron rozmawiał o czymś z Meydayem. Ludzie sprawdzali sprzęt, a Dis nie mając nic ciekawszego do roboty, siedziała spokojnie czekając na rozwój wydarzeń.
Zdrowy sen ukoił jej skołatane nerwy. Na myśl, że za niedługo stanie na obcym świecie, smutek gdzieś prysnął. Nie zniknął, lecz ucichł. Czuła podekscytowanie. Przyjrzała się swojemu nowej kreacji.
Gdy Baron postanowił, że pójdzie z nimi, pewnie się nie spodziewał ilu komplikacji to przysporzy. Przedsmakiem tego był moment kiedy okazało się że nie ma dla niej odpowiedniego skafandra. Główny technik wraz z inżynierem na szybko byli zmuszeni coś zaimprowizować. Musiała przyznać że spisali się całkiem nieźle. Na przyjęcie by w tym nie poszła ale użyteczności temu nie brakowało. W zasadzie nie dało się poznać, że nie był zrobiony przez fachowców. Nie różnił się wyglądem od skafandrów pozostałych. Standardowy zestaw zapewniający ochronę przed czynnikami atmosferycznymi, kłami dzikich bestii czy kulą małego kalibru.
(...)
Nagle jej rozmyślania przerwał Greg, który niespodziewanie zagadnął ją zza pleców.
- Na pewno chcesz iść?
Odwróciła się. Obok niej stał Greg. Dis nieśmiało pokiwała głową. Nie czuła się jeszcze pewnie w tym towarzystwie.
-W sumie to i tak od szefa zależało. Tylko pytam czy wiesz co nieco o tym miejscu, bo o misjach specjalnych pewnie nic.
-Chodziłam do szkoły.
Greg chrząknął.
-W to nie wątpię. No to przyjdzie ci porównać teorię i praktykę.
- System Miranda o pojedynczej gwieździe klasy słonecznej posiada siedem planet w tym pięć o stałym podłożu i dwa gazowe giganty. Te planety to kolejno Syre, Maduk, Diogenidas, Sabre, Iris, Hadlityka i Serafi. Tylko dwie z nich mają atmosfery tlenowe zdolne podtrzymać życie, Diogenidas jednak jest zbyt wielki i siła grawitacji ściąga bliżej gruntu cząsteczki wodoru sprawiając, że nie jest ona toksyczna dla ludzi… mówić dalej?
- Obejdzie się. Wystarczy mi świadomość że zdajesz sobie sprawę, że wizyta tam jest dosyć niebezpieczna dla nas weteranów, a dla ciebie może okazać się samobójcza.
O co mu chodzi? Przecież tam nie ma nic żywego oprócz roślin no i strażników więziennych ale to już nie jej problem. Nie ważne. Lepiej się nie kłócić.
-Wiem doskonale.
(...)
-Większość rzeczy które uczą w szkole to bzdura. Sam nigdy do żadnej nie chodziłem.
-Myślałam, że jesteś lekarzem.
-A co jedno z drugim ma wspólnego? Nie trzeba mieć dyplomu żeby umieć załatać dziurę czy uciąć kończynę.
(...)
-Co to właściwie jest.
-„Brono-nanidowy biokombinezon bojowy klasy Su", co, przekładając na język ludzki, oznacza "nano-kombinezon modyfikujący działanie mięśni".
-I co dokładnie robi ten nano- coś tam.
-Już wyjaśniam. Nie tylko służy jako zbroja, ochrona przed światem zewnętrznym, ale i zwiększa naszą siłę fizyczną, do tego daje nam kamuflaż, oraz zwiększa prędkość poruszania się po polu walki. Nie zamieni cię to w niezwyciężonego herosa, wciąż można będzie cię zabić tak jak każdego innego człowieka, tyle że „ci drudzy” będą musieli się nieco bardziej starać. Jest też kilka innych haczyków, jeżeli włączymy tryb "prędkości", to równocześnie zmaleje twoja siła fizyczna, a pancerz stanie się słabszy. Kombinezon oczywiście będzie musiał regenerować swoją energię, gdyż jego moc nie jest niewyczerpalna – więc musisz rozważnie dysponować jej zasobami, inaczej może się to zakończyć dla ciebie nagłym zgonem. Oprócz "stylowych gaci" dostaniesz jeszcze parę przydatnych gadżetów.
Sięgnął do szafy i wyjął hełm. (...)
- To konieczne?
- Raczej tak. Choć żeby oddychać w tutejszej atmosferze wystarczy zwykły filtr, i tak trochę czasu zajęło by nam przystosowanie się. Za wilgotno i za gorąco. Nie wspominając o problemach z odpornością. Nie chciałabyś złapać tutejszego bakcyla, są wielkie jak karaluchy. Chełm daje ci skuteczną izolację od zaduchy no i ma matrycę na której możesz wyświetlić sobie np. mapę. (...)Oprócz tego wszystkiego ma jeszcze jeden ważny plus.(…) Nigdy nie wiadomo kiedy jakiś tubylec zachce ci zrobić lobotomie patykiem.
(Baron)
– Weź przestań ją straszyć. To nie strefa wojny tylko zwykła szkolna wycieczka. Nie wydaje mi się żebyśmy w ogóle musieli broń odbezpieczać podczas jej trwania.
(…)
<Dis>
-Z jakiej wysokości będziemy skakać.
-ok. 100 km. (dla niego normalka dla niej nie specjalnie)
-Trochę wysoko.
-A tam – niezapomniane przeżycie. Po za tym nic ci nie grozi. Jesteś ubrana w maksymalnie mocny i szczelny kombinezon ciśnieniowy.
(...)
-Czego mogę się spodziewać?
-Na początku nie poczujesz że lecisz bo w jonosferze gdzie panuje 90 stopniowy mróz nie ma oporu powietrza. 33 km nad ziemią osiągniesz prędkość 4000km/h. Problemem może być jeżeli wpadniesz w korkociąg. Wtedy zginiesz. Ale silniki stabilizujące powinny temu zapobiec. W chwili zderzenia się z atmosferą kombinezon rozgrzeje się do 240 stopni. Ale spoko. Materiał skafandra jest bardzo odporny na temperatury, ścieranie i rozrywanie, o kulach nie wspominając. Dodatkowo twoje ciało jest izolowane od płomieni wydajnym układem chłodzenia. 10 km nad powierzchnią prędkość opadania zmniejszy się do 200 km. Otworzy się też spadochron pozwalający na bezpieczne lądowanie. Cały lot będzie trwał zaledwie 10 min.
-Pięknie. A nie możemy po prostu wylądować?
-Teoretycznie tak. Ale w ten sposób jest zabawniej i w pewien absurdalny sposób bezpieczniej.
-Bezpieczniej?
-Nie dla nas - wahadłowiec można szybciej wykryć i zestrzelić, a szef łatwiej przełknie stratę kilku ludzi niż kosmolotu za osiemdziesiąt trzy miliony.
-Przestaje mnie dziwić fakt że w ciągu dwóch lat stracił 43 osoby załogi.
-Z czego 90% w jeden dzień
(…)
(Dis już na progu postanowiła zadać Maydayowi ostatnie pytanie (na Wahadłowcu kiedy mieli skakać na Diogenidasa [spadochron ma się otworzyć automatycznie):
- A co zrobić, jeśli się spadochron sam, automatycznie nie otworzy?
- Pociągniesz za tę rączkę!
- A jeśli i to zawiedzie?
- To wrócisz na wahadłowiec, by wymienić spadochron... - odpowiedział z przekąsem Mayday.
(…)
(Dis kiedy skakała ze spadochronem ze 100 km, starała sobie przypomnieć podstawowe wiadomości z fizyki.)
-Zaraz,… jak to było? Przy uderzeniu z prędkością 50 km/h, przeciążenie jakiemu ulega ciało wynosi jakieś 10g, czyli tak jak bym ważyła ok. 550 kg. Moja wątroba normalnie waży 2 kg co daje 20 kg – taki worek z cementem. Teraz lecę z prędkością 4000 km/h co w przeliczeniu daje… boleśnie wysoką liczbę.
(...)

(...)
(Dis do Maydaya - jednego z komandosów)
-Jesteś zdenerwowany? – Było to półpytanie, półwyzwanie.
-Założysz się że jestem zdenerwowany? – syknął w odpowiedzi Mayday. - Jestem zdenerwowany i przestraszony, do diabła! Wolałbym być na randce z czarną wdową. Odsiadywać wyrok w przystani rzeźników, gdziekolwiek, zamiast przedzierać się przez te cholerne moczary.
(…)
Trzymał się nisko, głęboko ukryty w poszyciu, skutecznie wtapiając się w cień. Gdy Dis ruszyła naprzód, czuła, że postępuje za nią.
(…)
Gdzieś za nim dało się słyszeć dźwięk łamanych gałązek. Lu bez zastanowienia strzelił. Zza drzewa wychylił się wystraszony Cozzy. Lu opuścił broń i z luzackim spokojem powiedział
-Kocie ruchy stary. Kocie ruchy.
Cozzy skinął głową i zniknął z powrotem za drzewem.
(…)
-Na tej planecie żyje bardzo mało niebezpiecznych zwierząt… Większość z nich została wybita przez żarłoczne rośliny.
-Co?
(...)


(...)
Zaraz za linią drzew prawdopodobnie zaczynało się jezioro. Prawdopodobnie ponieważ gęsta mgła sprawiała, że wszystko wyglądało jak gdyby ktoś wymazał wodę, zgumował horyzont (…). Przed nimi rozciągała się biała plama nicości.
-Jezioro? Skąd się ono tu wzięło? Na skanie go tutaj nie było.
(…)
-Może faktycznie nic nie ma za linią drzew i kiedy przekroczymy tą granicę trafimy do innego świata.
-Nic z tych rzeczy Dorotko. Najprawdopodobniej jesteśmy na litej skale. Deszcze, które cały dzień zatruwają nam życie musiały (…) rzeki wylały. To rozlewisko. Najpewniej nigdzie nie przekracza metra głębokości.
-Czy ja wiem. Wydaje mi się, że komputer nie wspominał nic o skalistym podłożu.
(…)
-Nie mniej i tak tam nie wejdę.
-Prawda. Głupia sytuacja – na wodę nie byliśmy przygotowani.
Dis – Zdarza się. Nie widzę w tym nic zabawnego.
-Jesteśmy Ilianami – woda to nasz dom.
- Który tak kochamy, że przy pierwszej okazji stamtąd uciekamy by resztę życia spędzić z dala od niego. - dokończył Mayday.
(...)

(...)
-Jest groźny?
-A tam. Spokojny jak kotek.
-Naprawdę?
-Jeżeli brać pod uwagę tygrysa szablo zębnego. To psychopata.
-Jest nerwowy?
-Nerwowi ludzie kopią meble kiedy coś im nie pasi. On wyrywa ludziom ręce.
(...)

(...)
(Lu do Maydaya o uwolnieniu z więzienia Rauena - powszechnie znanego jako 'ten rzeźnik i psychopata'):
-Możesz mi przypomnieć dlaczego to robimy?
(...)
-Słyszałeś szefa. Musimy dopaść jednego drania, a że sami nie damy mu rady wypuścimy innego, większego drania, który najpewniej najpierw nas wszystkich pozabija, potem puści z dymem tą planetę a kiedy tutaj nie zostanie kamień na kamieniu to ruszy w kosmos gdzie będzie roznosił w pył wszystko co stanie mu na drodze. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że tego kolesia co go chcemy dopaść, też załatwi, chociażby przez przypadek.
-Acha,... Czy tylko mi ten plan wydaje się być mocno niedopracowany.
-Plan jest dobry. Tylko moim zdaniem trochę za bardzo polegamy na dobrej woli naszego przyjaciela.
-Nie ma na świecie nic trwalszego od miłości i nienawiści – Baron postanowił włączyć się do rozmowy – a oba te uczucia łączą naszego przyjaciela (Mat i cała załoga Fanga nazywała Rauena przyjacielem bo nikt nie zniósłby myśli że jest ich wrogiem), z naszym celem. Wystarczy mu tylko o tym przypomnieć.
-Oba? Nie bardzo rozumiem, ale…
-Chce tylko powiedzieć, że obaj kochali tą samą kobietę a nienawidzili siebie nawzajem – powiedział Baron przeklinając w duchu niedomyślność Cozzego.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 6):

(...)
Czasami Dis wydawało się że Baron dobierał członków załogi na spotkaniach AA.
(...)
-Kiedyś pewien wojak powiedział, że z oddziału Wega nigdy się tak naprawdę nie odchodzi. Musiało to mieć jakiś głębszy, filozoficzny wymiar, bo od kilku lat nie ma o facecie wieści.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 8):

(...)
Dis do Maydaya, kiedy wahają się z dokowaniem.
-Czemu to tak długo trwa?
Odpowiedział Lu:
-Czysta ostrożność. Motto naszej obrony powietrznej to: 'najpierw zestrzel - potem patrz czyj to kosmolot'.
(...)

(...)
-Rozdzielili się. Za kim teraz biegniemy?
-Żartujesz? – May ledwo łapał oddech. – Myślę, że nieśmiertelnych mądrze będzie zostawić wesołkowi. Przecież właśnie po to go ze sobą zabieraliśmy. Nie zamierzam znowu stawać do walki z siwymi. Zwłaszcza z Hansem. Do wniosku, że Hans mnie przeraża doszedłem w momencie gdy wypaliłem mu kiedyś w plecy z dubeltówki i jedyną jego reakcją było „Hej! Słyszeliście to?”.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 9):

(...)
(o co chodzi z całą tą nieświadomością/aktywna odmiana czarnej materii stanowiącej prawdopodobnie 90% masy kosmosu)
-To tak jak z poczuciem humoru Rauena (dla nie wprowadzonych w fabułę - najwredniejsza postać w książce) - wielu ludzi się z nim zetknęło i przekonało się, że coś takiego naprawdę istnieje, ale nikt nie przeżył wystarczająco długo aby móc komuś o tym opowiedzieć.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 10):

(...)
Baron do Dis: Nie martw się wszystko będzie dobrze,… ewentualnie zawsze można wypić butelkę wódki albo podciąć sobie żyły.
(...)

(...)
Mayday: Nie potrzebujemy go [Rauena], sami potrafimy ciecia zmusić do współpracy.
-Gdy ostatni raz widziałem Forneusa miał cztery metry wzrostu i potrafił z łatwością rzucić ciężarówką.
May po chwili namysłu dodał.
-Pójdę po wesołka (tak nazywają Rauena)
(...)

(...)
-Ten człowiek wygląda jakby miał zaraz kogoś zabić.
-Widzisz teraz dlaczego mam na niego alergię.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 11):

(...)
(Rozmowa Barona z Gregiem/oficerem medycznym)
-To naprawdę był zły pomysł na zrywanie z nałogiem.
-Dlaczego? Przecież alkoholizm to kiepski sprzymierzeniec w ratowaniu świata.
-Może i tak ale,... usiadłem sobie rano spokojnie w fotelu i popijając swoją oranżadkę z magnezem naszły mnie mroczne myśli, które zazwyczaj zwalczałem wodą ognistą. Tym razem nie martwiłem się jednak obcymi którzy chcą naszej śmierci. Nie myślałem też ani nad Iliańkim premierem, który najpierw chce nas przesłuchać a potem powiesić, ani też nie chodziło o całą flotę sojuszu, która stara się nas wytropić, nie wspominając o tym fanatycznym psychopacie, Vernie, który już jest na naszym tropie.
(...)
-No więc? Nad czym tak myślałeś?
-Siedziałem tylko i zastanawiałem się czy ten szajs można przedawkować - Baron podniósł szklankę wypełnioną oranżadką magnezową i jednym haustem pochłonął jej zawartość.
(...)
-Skąd ta myśl?
-Bo ta wiewiórka gadała tym razem całkiem do rzeczy.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 12):

(...)
- Rauen ma mnóstwo różnych zalet - powiedział Baron - natomiast nie można powiedzieć, aby miał coś w rodzaju poczucia humoru.
(...)

(...)
Dis do Rauena:
-Chce się uczyć.
-Do tego potrzebne są zdolności a jak na razie pokazałaś tylko talent do przyciągania kłopotów.
(…)
Dis do Rauena
-Czego jeszcze chcesz? Co mam ci zaoferować w zamian za naukę?
-O nic cię nie prosiłem.
(…)
Rauen pomaszerował na dół, obok nadal zatłoczonej mesy i na salę treningową, a Dis podążała za nim, z wystraszonym Cozzym truchtającym na końcu.
(…)
-Macie dla mnie jakąś radę?
-Nie daj się zabić.
-A coś bardziej pomocnego?
Baron:
-Rauen nie jest znany z używania wyszukanych taktyk. I tak w niej nikt mu nie sprosta.
(…)
Cozzy do Dis: Ja ci dobrze radzę, ty się z Rauenem nie bij i innych nie namawiaj, chyba że ich nie lubisz. 
(…)
Dis na Sali gimnastycznej ubiera kombinezon bojowy i rozmawia z baronem. Rauen czeka cierpliwie na środku Sali.
Dis do Barona:
-To trochę obciach że każesz mi być w zbroi kiedy on jest w zwykłym mundurze pokładowym.
-Mimo wszystko, nalegam.
(…)

(...)
Po drugim sparringu z Rauenem:
-Lepiej ale i tak miałem ze trzydzieści okazji żeby cię wykończyć. Pamiętaj że jeden cios wystarczy. Kiedy przyjdzie ci się mierzyć z kimś mojego pokroju musisz go zwieść, oszukać. Twój przeciwnik będzie pewny siebie. Ułatwi ci to szanse na zaskoczenie go. Udawaj słabszą niż jesteś. Zdezorientuj go. Mierz w głowę, najlepiej dla ciebie jeżeli trafisz w oczy. Może uda ci się go na moment zdezorientować, co da ci szanse by zadać cios.
-Jak długo to potrwa.
- Krócej niż myślisz. Najprawdopodobniej go tylko rozłościsz. Zresztą nie masz co liczyć że będzie stał w miejscu. Nie możesz dać mu się zlokalizować. Dorosły siwy potrafi przebyć dystans 100 m, w 5 sekund a skoczyć może na wiele metrów. Nie dasz rady uciec. Korzystaj z otoczenia dla swej przewagi. Najprościej było by go zepchnąć w przepaść ale nie wiem czy znalazłaby się taka z której nie potrafiłby się prędzej czy później wygrzebać. 
(…)

(...)
Lu pomaga w szkoleniu Dis
-Wal, nie przejmuj się. Mam wytrzymałą głowę.
May:
-Ostre słowa jak na człowieka, który potrafi wstawić się czekoladką.
(…)

(...)
-Dlaczego więc Fang nie może lądować?
-Każda technologia ma jakieś bariery. W tym wypadku są nimi zapotrzebowanie na energię (przyrost zapotrzebowania = masa do piątej potęgi), i odporność na przegrzewanie. Tu dochodzimy do ostatniego czynnika (…) którym jest odporność załogi na usmażenie żywcem.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 13):

(...)
-Czy to jest cenne?
-Bezcenne. Primal nie został odlany czy wykuty. Nie wyhodowano go. Nie został zbudowany. Jego dosłownie stworzono w Iriay – najgłębszych głębinach planety matki imperium Arayan. Nie jestem nawet w stanie domyślić się jego wieku a co dopiero jego mocy czy celu, jakiemu miał służyć. Popatrz na te odczyty… Szkoda, że Piquey tego nie widzi.
-Po tym co mu zrobiła taka zabawka nawet gdyby przeżył żeby być tu teraz z nami nie wydaje mi się żeby miał ochotę na przebywaniu w pobliżu tego czegoś.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 14):

Uwagę Dis zwrócił jakiś migający wskaźnik alarmowy.
-Czy to ważne?
-To zależy.
-Od czego?
-Czy dajmy na to potrafisz przeżyć bez tlenu.
(...)
Lu do załogi Wahadłowca kiedy niwelatory się przegrzały.
-Teraz może nami trochę zatrząść. Trzymajcie się. Lądowanie może być ostre.
-Rozbijanie się może być ostre, nie lądowanie.
-Więc nazwijmy to ugodowo, lądowaniem awaryjnym.
(...)

(...)
-Di zaczekaj! Dokąd idziemy?
-Nie wiem ale jest tu sporo ludzi. Dzieje się coś ciekawego.
-Znając miejscowych to pewnie egzekucja.
-Taa... może znajdziemy resztę - Dis przeszły ciarki na samą myśl.
(...)

FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 16):

(...)
-To zły pomysł. Nie mamy pojęcia z czym mamy do czynienia po za tym że jest wielkie, złowieszcze i ma wobec nas niejasne zamiary.
(...)

(...)
-Lepiej we dwóch niż samotnie. Jeśli upadną, jeden podniesie drugiego, lecz co może zrobić ktoś kto upada nie mając nikogo,  kto by go podniósł?
-Chcesz powiedzieć, że jesteśmy na siebie skazani.
-Wierz w co chcesz wierzyć. W każdym razie drogi która jest przed wami nie da się przejść w pojedynkę.
-Przeznaczenie?
-To tylko puste pojęcie, które człowiek wprowadził chcąc wprowadzić logikę i znaczenie tam gdzie jej nie ma. Przypadek i nieprzewidziane zdarzenie, to one kształtują nasze życia. No i wpływy silniejszych od nas. Droga była zaplanowana już przed wiekami.  Prawda ale to przypadek zadecydował że to wy teraz tu przede mną stoicie.  Że wam się udało.
-Zaraz… Ilu już przed nami próbowało.
-Wielu - (...) - Jak na razie idzie wam przyzwoicie. W każdym razie Droga zadecydowała, że potrzebnych jest dwójka śmiałków, przypadek że to jesteście wy i że jesteście na siebie skazani.
-I że mamy przerąbane?
-Dokładnie.
(…)
-Zapewniam was, że to stworzonko (przerażający potwór z którym stoczyli bój jakiś czas temu) to jest zero w porównaniu z bestią czekającą na was we wnętrzu grobowca/w głębi tej góry. Bestia,… po tylu latach znów czuję jej obecność,… budzi się…
-Ale bestia została zgładzona przed wiekami. (…)Twierdzisz że żyje?
-Tak, żyje. To znaczy.... Nie wiem czy poprawnie jest mówić o czymś co nie może zostać zabite, że żyje ale tak czy owak na pewno ma jakąś cielesną formę, mówi, chodzi i zabija, więc przypuszczam, przynajmniej dla celów naszej dyskusji, że tak, żyje i ma się dobrze.
(…)


FRAGMENTY (ROZDZIAŁ 17):

(...)
-Skoro Rauen wie, że my wiemy, że zawsze wybiera trudniejszą ścieżkę to nie pójdzie prostszą spodziewając się zasadzki?
-Gubisz cały sens mojej wypowiedzi. Pomyśl. Jeżeli podejrzewa zasadzkę na trudniejszej ścieżce to tym bardziej będzie chciał nią iść.
(...)

(...)
O Malzeku (głównym antagoniście/tym złym )
-Czy on naprawdę w to wierzy? Czy myśli że kiedy już uwolni Bestię ta z wdzięczności spełni jego trzy życzenia?
-W każdej bajce musi się znaleźć choć jeden taki idiota.
(...)

(...)
-Wtedy podczas rozmowy z Rizem postąpiłaś trochę nie roztropnie. Jestem ciekaw gdzie Sabrejskie następczynie tronu uczą się dyplomacji.
(…)
-Zawsze byłam zdania, że lepiej jest umrzeć stojąc niż żyć na kolanach.
-Z pewnością lepiej jednak jest żyć stojąc i zapomnieć o umieraniu. Prawda?
(…)

(...)
-Nie bierz tego do siebie, ale to moja bitwa.
- Chodzi o to, że pracowałem dla niego?
- Chodzi o to, że szalony obcy zabił mi rodzinę chce zabić mnie i wszystkich wokoło,
by dostać tę książkę, dzięki której zawładnie światem.
- Czyli jednak.
- Posłuchaj
-Nie! To ty posłuchaj. To przeze mnie zrobił się ten cały bajzel.
- (…).
-Mogę pomóc. Chcę pomóc. Nie z sympatii,… której na razie nie czuję, ale ponieważ
jestem za to wszystko odpowiedzialny.
-Dobra. Ale nie wiń mnie, jak coś ci się stanie.
-Spokojna głowa.
(...)

(...)
I tak, oto w jednym miejscu, w tym samym czasie i przestrzeni spotkali się dwaj najpotężniejsi siwi. Dwóch odwiecznych wrogów. Malzek, biały płomień, który poprzysiągł uratować ludzkość a doprowadził ją na skraj upadku, oraz Rauen, przeklęty na wieczność, najpaskudniejsza istota jaką nosił nasz świat, nie czujący nic ponad nienawiść do tych którzy go na niego sprowadzili. (…)




P.S. Zapraszam do komentowania. Krytyka mile widziana. Wszystko jeszcze jest z 300 stronicowej wczesnej wersji beta więc proszę w wyrozumiałość w sprawie gramatyki i stylu - na razie skupiam się na fabule i klimacie

Ostatnio edytowany przez Rauen_Rade (09-11-2009 12:25:05)


"Ten, który staje się bestią zrzuca z siebie ciężar człowieczeństwa..."

Offline

 

#2 13-01-2010 17:26:53

the best

Gość

Re: FRAGMENTY mojej KSIĄŻKI (id)

nie zdażyłem przeczytać całego ale ta książka jest the best!!!!!!!!!!!!!!!!11111
Wrzyciu nie czytałem fajniejszej rzeczy.(wyjatek władca pierścieni i może potter)
szacun

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.mysterycabal.pun.pl www.tinq3.pun.pl www.empiremt2.pun.pl www.opaltour.pun.pl www.jumpstylepiekary.pun.pl